czwartek, 30 czerwca 2016

"FanGirl" - Rozdział 1



Stukając palcami o klawiaturę mojego laptopa zakończyłam 20 rozdział mojego fanfiction o Jiminie. Wyprostowałam plecy i uniosłam ręce za głowę. Wstałam z krzesła i udałam się  się do kuchni przygotować sobie herbatę. Earl Gray była moją ulubioną. Chciałam już wrócić do pokoju , gdy nagle usłyszałam delikatną i cichą melodię dochodzącego z mojej komórki, która znajdowała się na szafce w korytarzu. A ja już wiedziałam co te powiadomienie oznaczało! Sprintem pobiegłam do pomieszczenia, złapałam komórkę szybkim ruchem i w sekundę przebiegłam przez własny pokój nawet rzuciłam się na łóżko. Odblokowałam telefon kodem, jak najszybciej kliknęłam w aplikację V app.
- O MÓJ BOŻE!!! LIVE BTS Z GALI NA ŻYWO!!! - krzyczałam z radości. Kiedy już ładował się filmik moje oczy zaczęły błyszczeć. Wreszcie się załadował i na ekranie pojawili się siedmiu chłopaków, których znam na wylot. Razem uśmiechnęli się promiennie.
- 1,2,3. Witajcie, jesteśmy Bangtan Boys! Dzisiejszego dnia, miało miejsce bardzo ważne wydarzenie. W Seulu, odbyła się gala, gdzie rozdawano nagrody na rok 2015. Takie jak "najlepszy zespół", "najlepszy wokalista" i tak dalej. - poinformował Rap Monster. Chciał jeszcze coś dodać, lecz wyprzedził go Jimin.
- WYGRALIŚMY! MAMY TO! - krzyknął a po chwili, wszyscy członkowie zaczęli się drzeć, klaskać i tańczyć. Między innymi Jungkook tańczył swój numer EXID - Up&Down.




 A J-hope wymachiwał przezroczystą statuetką.
- BARDZO WAM DZIĘKUJEMY, ŻE NA NAS GŁOSOWALIŚCIE! - krzyczał Teahyung.
- KOCHAMY WAS A.R.M.Y! - powiedział Jimin i zaczął "wysyłać" serduszka.
OMG Jimin jest taki przystojny! - powiedziałam sama do siebie i zaczęłam się turlać po łóżku. W tej chwili zakończył się filmik, a ja dalej nie mogłam ochłonąć z tego co przed chwilą zobaczyłam. Oni są tacy wspaniali! Lecz moją ekscytację, przerwał głos mamy. - Victoria, śniadanie na stole! - krzyknęła z dołu. Zablokowałam telefon i zbiegłam po schodach. W kuchni ujrzałam mamę jak stoi przy kuchence i smażyła coś na patelni. Nagle poczułam zapach jajecznicy. Automatycznie brzuch zaczął mi burczeć. - Cześć! - powiedziałam szybko i zabrałam się za jedzenie.
- Hej, kochanie. Coś się stało? Szczerzysz się od ucha do ucha.
- Achhh, mamo! BTS znowu wygrało nagrodę! Tym razem zostali najlepszym zespołem roku! Jestem z nich taka dumna!
- Oooo, to świetnie skarbie. - uśmiechnęła się promiennie i usiadła na przeciwko mnie.
***
Po południu miałam się spotkać z Alice w kawiarni. Bardzo lubię z nią spędzać czas, potrafimy gadać o wszystkim i o niczym. Raz, gdy do niej poszłam z samego rana, tak długo gawędziłyśmy, że do domu wróciłam dopiero po 21. Pamiętam jak mama była na mnie zła, że tak późno wróciłam do domu.
W tej chwili była 11, poszłam do pokoju i na głośnikach puściłam BTS - Dead Leaves. Gdy minęła pierwsza sekunda piosenki od razu zamknęłam oczy i zaczęłam tańczyć po całym pokoju. Na całe szczęście nic nie zwaliłam. To była moja ulubiona piosenka. Kocham ją.
Pod nosem śpiewałam never, never fall. Jungkook ma taki cudowny głos. Lecz, gdy zaczęła się partia J-hopa dostawałam gęsiej skórki. To było bardzo miłe uczucie. Jak skończyła się piosenka podeszłam do wielkiej, białej szafy. Otworzyłam ją i zaczęłam z niej wyciągać moje ulubione ubrania. Przeróżne spodnie, koszulki i sukienki. Ułożyłam je na łóżku. Wybieranie ciuchów do wyjścia to był mój dylemat. Nigdy nie wiem w co się ubrać, ale po 30 minutach zdecydowałam się na jeansowe szorty, różowy top i czarne trampki. Rozpuściłam włosy, pomalowałam rzęsy tuszem oraz się poperfumowałam. Zeszłam na dół i na stole kuchennym ujrzałam małą karteczkę na której było napisane : 
 Poszłam do małe zakupy. Przyjdź przed zmrokiem do domu.
P.S Baw się dobrze!
~ Mama ♥
 Chwyciłam klucze, zamknęłam drzwi i szłam w kierunku kawiarni, gdzie miała się zobaczyć z Alice.
***
Gdy znajdowałam się przy budynku widziałam moją przyjaciółkę, która siedziała przy stoliku. Weszłam do środka i przywitałam się z Alice.
- Hej! - uśmiechnęła się.
- Cześć! Sorki za spóźnienie. - powiedziałam.
- Nic się nie stało. Siadaj. - rzekła i wskazała dłonią na krzesło, a ja zaczęłam się rozbierać z płaszcza i zajęłam miejsce naprzeciwko Alice. Po chwili podeszła do nas kelnerka. Ja zamówiłam czarną herbatę z czekoladowym ciastem, a Alice kawę z makowcem.
- Jak ci minął dzień? Opowiadaj! - powiedziała i oparła głowę o rękę.
- A nic szczególnego. Dzisiaj skończyłam pisać 20 rozdział mojego fanfiction.
- Jakiego fanfic? Bo masz ich z 50 - zaśmiała się słodko. Ale zasłoniła usta swoją dłonią.
- Ten o Jiminie, kiedy zakochał się w dziewczynie, a ona go rzuciła. I pod koniec Jimin popełnij samobójstwo. - jak skończyłam mówić, wzięłam łyk herbaty i spojrzałam na nią.
- Aaa ten! Pamiętam, smutna opowieść.
- Tak, właśnie ta. - powiedziałam szeptem.


Po pewnym czasie skończyłyśmy jeść swoje ciasta, więc postanowiłyśmy, że wrócimy już do domu.
- Do zobaczenia, Victoria! Było bardzo miło.
- Pa, Alice. Może jutro się jeszcze umówimy?
- Przepraszam, ale jestem zajęta. Pa pa i przepraszam. - pobiegła i pomachała w moją stronę. Odwzajemniłam gest.
Przez całą drogę gapiłam się na swoje stopy nie patrząc gdzie idę. Zorientowałam się, że jestem niedaleko mojego domu, ale szłam ciemną uliczką. Przez moment zaniepokoiłam się i przyspieszyłam kroku. Nagle za sobą usłyszałam czyjeś kroki. Coraz szybciej przyspieszały i były bliżej mnie. Serce waliło mi jak młot w klatce piersiowej. Zamknęłam oczy i poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. Chwycił mnie mocno i obrócił tak, że teraz jestem twarzą w twarz z wysokim mężczyzną. Przywarł mnie do ściany oraz poczułam ból w plecach. Nie widziałam za dobrze twarzy, ponieważ było ciemno. Nie mogłam ruszyć rękami, zablokował mi je. W tej chwili spanikowałam, nie wiedziałam co robić. Nagle otworzył lekko usta i poczułam mocny zapach alkoholu.
- Hej, mała. Co tu robisz sama o tej porze?
- Puść mnie! - już miałam łzy w oczach.
- Poczekaj chwilę. Zabawimy się. - po tych słowach zaczęłam się szarpać i krzyczeć.
- ZOSTAW MNIE! PUSZCZAJ! - próbowałam się wyszarpać a on mocniej ścisnął moje ręce. - Ała! - syknęłam z bólu, gdy ja wołałam o pomoc on zaczął się śmiać.
- Już nikt cię nie uratuje cukiereczku. Jesteś moja. - w tej chwili myślałam o Alice, moim tacie i mamie, że już nigdy ich nie zobaczę. Nagle usłyszałam dźwięk łamiącej się kości. Dopiero teraz zrozumiałam, że ktoś uderzył tego zboczeńca w nos. Osunęłam się o ścianę i upadłam na ziemię. Zakryłam twarz dłońmi, zaczęłam płakać. Słyszałam tylko uderzenia. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Kiedy mój wybawca skończył z tamtym podszedł do mnie.
- Nic ci nie jest? Zrobił ci coś więcej? - zapytał się z troską w głosie.
- Nie. Dzięku... - złamał mi się głos, przytuliłam się w jego tors i szlochałam. Jego koszulka była cała mokra od łez i trochę poplamiona krwią tamtego typka.
- Już wszystko dobrze. Nic ci nie grozi. - mówił szeptem do mojego ucha i głaskał mnie po głowie.
- Proszę, zabierz mnie do domu... - powiedziałam ledwo i zasnęłam.
__________________________________________________________________________________
Oto pierwszy rozdział! :D Strasznie przepraszam za ten okropny opis tego ataku na naszą Victorię, ale nie umiem opisywać takich rzeczy. ;--; 
 ~ Roksana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz